Kobieta w polityce

Pierwsza tura wyborów prezydenckich okazała się zimnym prysznicem nie tylko dla kandydatów, ale także dla stojących za nimi ugrupowań. Najbardziej kuriozalnym przypadkiem jest tu Magdalena Ogórek i popierające ją SLD. Popierające tak bardziej teoretycznie, gdyż w trakcie kampanii co chwile byliśmy świadkami, gdy kandydatka odcinała się od partii lub partia od kandydatki. I mam wrażenie, że zarówno sama Magdalena Ogórek, jak i stojący za nią Leszek Miller nie potrafią zdobyć się na rzetelną refleksję co się stało i dlaczego jest to całkowita klęska.

Gdy w wieczór wyborczy usłyszałam, że „Polska nie jest jeszcze gotowa na kobietę prezydenta” – opadły mi ręce. Czy ona naprawdę tak uważa? Magdalenę Ogórek znałam wcześniej z TVN24 i lubiłam ją: wydawała mi się rozsądna, zrównoważona i wypowiadała się ciekawie. Teraz niestety już nie. Moim zdaniem tragiczny wynik kandydatki nie ma żadnego związku z jej płcią. Przegrała nie dlatego, że jest kobietą, tylko dlatego, że prowadziła fatalną kampanię. Unikanie dziennikarzy, pląsanie na bazarkach i wybiegach – to nie jest żaden sposób na zdobycie elektoratu. Biorąc pod uwagę, że większość wyborców mogła nie śledzić z zapartym tchem konwencji wyborczej SLD w Ożarowie – trudno było zapoznać się z jej programem, nie dawała żadnych szans. Wprawdzie nie należę do wyborców SLD, ale podejrzewam, że większość zwolenników tego ugrupowania czuła się zdezorientowana. Tym bardziej, że sama kandydatka ostro odcinała się od partii, która wystawiła ją jako kandydatkę na prezydenta. Straciła więc głosy tradycyjnych wyborców SLD, a nowych nie zdobyła. I to nie dlatego, że Paweł Kukiz zabrał jej głosy. Młodzi, wściekli na system na pewno nie widzą swojej szansy w popieraniu celebrytki, a do takiej roli Magdalena Ogórek sama siebie się sprowadziła. Przy okazji też ośmieszając i zniechęcając do udziału kobiet w polityce. Gdyby zamiast niej wystartowała np. Katarzyna Piekarska – wynik z pewnością byłby zupełnie inny i nie mówilibyśmy dziś o klęsce lewicy.

W tym wszystkim dobrego humoru nie traci tylko Leszek Miller. Inni prominentni politycy SLD twierdzą, że Magdalena Ogórek była kandydatką niezależną, więc to nie SLD przegrało. Sam przewodniczący w ogóle nie czuje się winny za kompletną klęskę swojego eksperymentu i nie zamierza ponosić żadnej odpowiedzialności. Cóż, po jesiennych wyborach parlamentarnych może się okazać, że nie będzie już nikogo, kto mógłby go rozliczyć.